Szkoła Podstawowa nr 1

im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w Głuchołazach

Piotr Kędroń
Odsłony: 1533

Publikujemy niniejszym tekst wywiadu, który zwyciężył w konkursie. Autorem najlepszego wywiadu okazał się Piotr Harasymowicz z klasy 7 c. Jeszcze raz serdecznie gratulujemy!

„ZMĘCZENIE WPISANE JEST W KAŻDĄ PASJĘ”,

rozmowa z poetką i nauczycielką głuchołaską

Dziś przeprowadzę wywiad z moją mamą - Agnieszką Tomczyszyn-Harasymowicz, która ukończyła naszą szkołę. Jest obecnie nauczycielką języka polskiego i poetką. Dziś zadam jej m.in. pytanie, jak czuła się, będąc uczennicą Publicznej Szkoły Podstawowej nr 1 w Głuchołazach?

Chodziłam do Szkoły Podstawowej nr 1 w Głuchołazach już w końcu lat 70, później jakiś czas ta szkoła była w remoncie i uczęszczałam do „Dwójki”. Pamiętam, że jak wróciliśmy do naszej szkoły po remoncie, była zachwycająco nowa i piękna, chcieliśmy tam jak najdłużej przebywać. Wówczas otrzymała imię Krzysztofa Kamila Baczyńskiego – poety katastrofisty z pokolenia Kolumbów. Wszyscy znaliśmy jego wiersze, ale nic z nich nie rozumieliśmy, byliśmy po prostu za mali, by pojąć ich głębię. Pamiętam jak nadawano imię szkole, odbyła się wówczas imponująca impreza, nawet jakiś krewny poety zaszczycił nas swoją obecnością.

Jak się czułam, chodząc do tej szkoły? Bywało różnie. W latach 80 uczniowie wyglądali tu tak samo, musieli chodzić w fartuszkach z naszytą tarczą, w identycznych tenisówkach, które można było kupić tylko na kartki. Ale po za tym było ciekawie, ponieważ nie mieliśmy komputerów, wszystko trzeba było wyczytać z książek, chodziliśmy do bibliotek, dużo czasu spędzaliśmy wspólnie, nawiązywaliśmy kontakty. Trzeba było czytać lektury szkolne, bo nikt wtedy nie słyszał o opracowaniach. Po lekcjach chodziło się na koła zainteresowań.

Co Cię skłoniło do pisania wierszy i od kiedy je piszesz?

Pisać wiersze zaczęłam w szkole podstawowej pod wpływem czytanych na lekcji polskiego ballad Mickiewicza. Pisałam wtedy rymowane wiersze i samodzielnie je ilustrowałam. Do dzisiaj mam te zeszyty. Trzeba pamiętać, że nasza wyobraźnia rozwijała się w tamtym okresie dzięki czytaniu, wizualnie nie mieliśmy za bardzo możliwości oglądania czegokolwiek. Pamiętajmy, że to były czasy czarno-białej telewizji, w której w zasadzie nie za wiele można było obejrzeć prócz filmów wojennych czy westernów. Pozostawało nam czytanie. Nie mieliśmy kablówek, Internetu, smartfonów, ale mieliśmy książki i czas, by je czytać. Dzięki temu rozwijał się również system naszych wartości. Muszę przy tej okazji wspomnieć o mojej wspaniałej polonistce, pani Lucynie Bąk. Lekcje z nią mnie urzekały, pewnie dlatego postanowiłam zostać panią od języka polskiego. Pokazała mi literaturę, zachęciła do pisania i można powiedzieć, że dzięki niej rozsmakowałam się w czytaniu i pisaniu, stąd rozpoczęła się moja droga, którą idę do dzisiaj.

Czy lubiłaś chodzić do naszej szkoły?

Zazwyczaj tak. W niej toczyło się ciekawe życie, działy się imprezy, zawody, spotkania, wyjazdy, biwaki, zajęcia dodatkowe. Myśmy tym wszystkim żyli. Byliśmy harcerzami, zdobywcami gór, sportowcami. Ja akurat chodziłam na zajęcia taneczne do domu kultury. Jeździliśmy z naszą grupą na przeglądy taneczne. Wtedy lubiłam chodzić do naszej szkoły, nauczyłam się tu wielu przydatnych i nieprzydatnych rzeczy, ale miałam tu przyjaciół i swój świat. Szkoła była miejscem spędzania wolnego czasu, uczyliśmy się gotować, szyć, naprawiać elektryczne urządzenia. Klasy ósme obchodziły hucznie zakończenia szkoły, przychodzili uczniowie, nauczyciele i rodzice jak podczas studniówek. Napisałam wiele wierszy na ten temat, które znajdziecie w książce „Wiersze na kartki”.

Czy zdobyłaś jakieś nagrody literackie?

Tak, było ich całkiem sporo. Nazw wielu z nich nie pamiętam. Jednak te najcenniejsze zapadły mi w pamięć, na przykład nagroda Twojego Stylu za wiersz o miłości. Odbierając ją w Warszawie spotkałam wielu znanych literatów i mogłam z nimi porozmawiać. To było wielkie przeżycie. Drugą ważną dla mnie nagrodą była ta, związana z konkursem ogólnopolskim „Dużego Formatu” na tom wierszy. Zdobyłam pierwsze miejsce i wydrukowano mi w Warszawie książkę pt. „Późnia”. Sądzę, że największym wynagrodzeniem dla poety jest poczytność jego wierszy. Pocieszam się, że skoro wygrałam konkurs, komuś się moje wiersze spodobały.

Piszesz tak długo wiersze. Często wyjeżdżasz na spotkania autorskie z młodzieżą do różnych miast, spotykasz się z miłośnikami poezji. Czy podróże literackie nie są męczące?

Podróże literackie są nauką. Ludzie, których spotykam zawsze mnie czegoś uczą, dlatego bardzo lubię moje wyjazdy promujące. Sytuacja się zmienia, gdy swoje poetyckie pisanie łączę z naukowym podejściem do literatury, bywam wtedy na konferencjach i sympozjach, do których muszę się przygotować, a które nieraz odbywają się daleko, na przykład w Chinach. Wtedy czuję się bardzo zmęczona. No cóż, zmęczenie wpisane jest w każdą pasję.

Dziękuję za rozmowę.

I ja dziękuję. Pozdrawiam przy okazji całą Społeczność naszej wspólnej szkoły.

 

Wywiad przeprowadził Piotr Harasymowicz

 

Kategoria: